W wakacyjnym numerze miesięcznika społeczno-kulturalnego "Pomerania" [nr 7-8 (544) lipiec-sierpień 2020, ss. 54-56] ukazał się pierwszy w historii wywiad po kaszubsku z Rektorem Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku, prof. dr. hab. Ryszardem Minkiewiczem. Poniżej prezentujemy jego tłumaczenie na język polski.

 

"Kaszëbizna rozgrzéwô mie serce"

Z nowym Rektorem Akademii Muzycznej w Gdańsku, prof. Ryszardem Minkiewiczem, rozmawia Tomasz Fopke.

9 czerwca 2020 r. Rektor-Elekt, prof. dr hab. Ryszard Minkiewicz, odebrał z rąk Przewodniczącego Komisji Wyborczej Akademii Muzycznej w Gdańsku, Tadeusza Szeflera, akt stwierdzający wybór Rektora na kadencję 2020-2024. Wręczenie odbyło się w obecności Przewodniczącego Kolegium Elektorów, Marcina Dulka oraz ustępującego Rektora, prof. dra hab. Macieja Sobczaka.[1]

 

 

TOMASZ FOPKE: Szanowny Panie Rektorze, proszę o przyjęcie gratulacji z powodu wyboru – od społeczności kaszubskiej. Powierzono Panu ster największej uczelni muzycznej w naszym regionie, ale nie jest to dla Pana temat nowy. Od 2012 roku był Pan Prorektorem ds. artystycznych i współpracy z zagranicą, a od 2019 pełnił Pan funkcję Prorektora ds. artystycznych gdańskiej Akademii, w której pracuje Pan od roku 1992. Proszę wskazać największe osiągnięcia minionych kadencji oraz kluczowe sprawy, jakie stoją przed nowym rektorem.

PROF. DR HAB. RYSZARD MINKIEWICZ: Serdecznie dziękuję za miłe słowa gratulacji. Przyznam szczerze, że mimo dużego doświadczenia w kierowaniu poszczególnymi sektorami Akademii Muzycznej im Stanisława Moniuszki w Gdańsku (6 lat pełniłem funkcję Prodziekana Wydziału Wokalno-Aktorskiego, 4 lata Dziekana tego wydziału, oraz 8 lat Prorektora do spraw artystycznych i współpracy z zagranicą) czuję tremę. Oto otwiera się przede mną nowy rozdział życia, czas kierowania uczelnią, która w swojej ponadsiedemdziesięcioletniej historii na stałe wpisała się w obraz życia kulturalnego Pomorza, Polski, Europy i świata. To miejsce, w którym otrzymali wykształcenie wybitni artyści sławiący polską i pomorską kulturę.

Kiedy pyta mnie Pan o największe osiągnięcia minionych kadencji, to myślę, że to właśnie nasi studenci i absolwenci są największą siłą naszej Alma Mater. Pozostałe sukcesy wynikają właśnie z tego najcenniejszego potencjału.

Przechodząc do omówienia spraw, które uważam za sukces ostatnich lat, to systematyczna i ciągła praca nad popularyzacją efektów nauczania i promowania Akademii, które przyniosły wyraźne efekty. Trzytygodniowe tournée artystyczne Akademickiej Orkiestry Symfonicznej po Chińskiej Republice Ludowo-Demokratycznej, dwie nominacje dla naszych płyt CD do nagrody muzycznej Fryderyk, dwie nominacje do prestiżowej nagrody International Classical Music Award, nagroda Fryderyk dla płyty „W. Kilar – Angelus, Exodus, Victoria”, sukces dwupłytowego nagrania „Strasznego dworu” S. Moniuszki – nagrania bezprecedensowego, w którym udział wzięli tylko studenci i absolwenci gdańskiej uczelni muzycznej. Był to swego rodzaju hołd naszego środowiska złożony patronowi Akademii w przeddzień 200. rocznicy urodzin. Do tego należy dodać sukcesy studentów i pracowników na konkursach muzycznych. Stałą działalność koncertową solistów i zespołów naszej uczelni, sukcesu kadry naukowej i wiele, wiele innych.

Co do nowych wyzwań to będziemy kontynuować bardzo ważne dla interesów uczelni, wprowadzanie zapisów nowej ustawy Prawo o Szkolnictwie Wyższym i Nauce – popularnie nazywanej Konstytucją dla Nauki. Ustawa ta w sposób podstawowy, odmienny od poprzednich, zmienia ideę prowadzenia uczelni wyższej. Dostosowanie uczelni do nowych warunków jest kluczowe dla jej przyszłości. W dalszym ciągu należy się troszczyć o jak najwyższy poziom różnorodnej oferty dydaktycznej, a co za tym idzie o poziom artystyczno-naukowy Akademii. Uczelnia rozpoczęła skomplikowany proces rebrandingu – stworzenia jednej, niepowtarzalnej marki, jaką jest i będzie Akademia Muzyczna im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku. To bardzo skomplikowany proces dostosowywania naszych działań dla potrzeb studentów, rynku pracy, opierający się na ciągłej ewolucji, który de facto nigdy się nie kończy.

 

TF: Ryszard Minkiewicz jest koncertującym śpiewakiem – tenorem, o wypracowanej i ugruntowanej przez lata renomie. Znany jest Pan przede wszystkim jako artysta specjalizujący się w realizacji muzyki K. Szymanowskiego i innych kompozytorów XX i XXI wieku, w tym: I. Strawińskiego, J. Tavenera, B. Brittena i K. Pendereckiego. Pańska płytoteka jest imponująca. Przyznano Panu wiele nagród. Gościł Pan w świątyniach muzyki na całym świecie, od Londynu po Tokyo. Współpracował z najlepszymi orkiestrami. Jaka muzyka jest dla Pana wyzwaniem największym?

RM: To bardzo trudne pytanie. Inną miałem odpowiedź jako młody, debiutujący śpiewak, który chciał zaśpiewać wszystkie sztandarowe, tenorowe role, a inną dziś, opierając się na swoim bardzo bogatym doświadczeniu wokalnym. Zawsze w moim życiu muzycznym chodziłem po ścieżkach mało uczęszczanych. Wynika to może z mojej pierwszej specjalności muzycznej – teoretyk muzyki. Powierzano mi bardzo odpowiedzialne zadania, trudne partie, których nie wszyscy chcieli się podejmować. Bezsprzecznie patronem mojej muzycznej kariery był i jest Karol Szymanowski. Miałem ogromne szczęście i wielki zaszczyt być jednym z pierwszych wokalistów, którzy wprowadzali jego twórczość na najbardziej renomowane sceny świata. Dziś, patrząc z perspektywy czasu wiem, że najtrudniejszą w sztuce jest czysta prostota. Prawdziwość ludzkich emocji, zamknięta w jak najskromniejszej formie – to jest prawdziwe wyzwanie dla artysty.

 

TF: Co Pan, jako profesor sztuk muzycznych, ceniony pedagog śpiewu – przedkłada nade wszystko kształcąc młodych adeptów tej niełatwej sztuki. Zechce się Pan pochwalić swoimi osiągnięciami w tej sferze?

RM: Uczenie sztuki muzycznej to skomplikowany proces zależny od bardzo wielu zmiennych. Każdy student reprezentuje inny potencjał. Jedni są sprawni technicznie i wymagają większej pracy nad interpretacją, nad budowaniem artystycznej osobowości. Inni przychodzą na studia z wyraźnie skrystalizowaną filozofią artystyczną, która nie idzie w parze z dyscypliną warsztatową. Jedni reprezentują emocjonalność i przebojowość „wojownika”, inni są skryci i introwertyczni. Trudność dydaktyki wokalnej wynika z braku możliwości bezpośredniego wpływu na pracę studenta. Podstawowym środkiem dydaktycznym jest operowanie określeniami odnoszącymi się do wyobraźni studenta. Bo jak uruchomić te partie ciała, o których zwykły zjadacz chleba tylko wie, że istnieją? Zwykle mięśnie oddechowe, krtań, struny głosowe działają na zasadzie odruchu. Jak zatem pobudzić wyobraźnię studenta, aby te strefy ciała uaktywnił? Jak poznać wszechświat jego wrażliwości, by moje określenia mogły być przez niego zrozumiałe? Do tego trzeba uruchomić całą sferę emocjonalności, która jest wyjściem do budowania interpretacji muzycznej. Konieczność zbudowania tej niezwykłej więzi pedagog – student, jest podstawą metody 'mistrz-uczeń', na której opiera się system kształcenia artystów muzyków.

Co do moich wychowanków, jestem dumny z każdego z nich. Wykształciłem wielu wokalistów, którzy występują zarówno na polskich scenach operowych musicalowych, na estradach filharmonii i innych instytucji muzycznych Europy i świata. Każdy absolwent i każdy studiujący u mnie student jest bliski mojemu sercu, ze względu na wcześniej wspomnianą więź. Dlatego nie wymienię żadnego z moich absolwentów, studentów czy wypromowanych doktorantów, bo każdy z nich jest wartością samą w sobie.

 

TF: Dla czytelników „Pomeranii” niezmiernie istotne jest pytanie o Pańskie doświadczenie artystyczne na niwie kaszubskiej. Niezrównana animatorka i dokumentalistka kaszubskiego życia muzycznego, wykładowczyni Akademii, dr hab. Witosława Frankowska w swojej „Muzyce Kaszub” wymienia Pana w gronie wybitnych śpiewaków popularyzujących pieśń kaszubską.[2] Wystąpił Pan m.in. podczas kilku wejherowskich Spotkań z Muzyką Kaszub oraz podczas koncertu jubileuszowego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w gdańskiej Filharmonii Bałtyckiej. Głos Ryszarda Minkiewicza pò kaszëbskù został zarejestrowany na płytach pt. „Mòrze” (2005) i „Gdze mòja chëcz?” (2007). Wśród tych nagrań, na szczególne wyróżnienie zasługują kreacje artystyczne Teskniączczi Wacława Kirkowskiego i Piesni ò naszi Jastarni Gerarda Konkela. Jak, mając tak duże doświadczenie z różnymi językami, znajduje Pan język kaszubski w śpiewie? Czym dla Pana, jako mieszkańca gminy Szemud jest kultura kaszubska? Czy czuje się Pan Kaszubem?

RM: Pytanie to dotyczy bardzo ważnego dla mnie obszaru. Opowiadając wprost na nie, muszę stwierdzić, że niestety nie jestem Kaszubą w pełnym tego słowa znaczeniu. Moja Babcia, która brała czynny udział w moim wychowaniu, była Kaszubką. To dzięki niej mam w sobie zamiłowanie do Kaszub – do tego stopnia, że mając propozycję przeniesienia się ze względów zawodowych do Warszawy, odrzuciłem ją, mimo, że takie rozwiązanie wiele by mi ułatwiło w mojej karierze. Czuję, że pochodzę stąd i tu jest mojej miejsce. Kiedy Witosława Frankowska, moja koleżanka ze studiów, zaproponowała mi udział w kilku koncertach z muzyką kaszubską, a później wzięcie udziału w nagraniach pieśni kaszubskich, z radością na to przystałem. Niestety nie mówię po kaszubsku i nie było to łatwe zadanie nauczyć się fonetyki i wymowy tego języka. Jednak przy wsparciu Witosławy jakoś to pokonaliśmy. Nie mnie oceniać efekty. Wiem tylko, że były wśród nich takie koncerty, które niosły wspaniałą energię, a Teskniączka zapadła w moje serce na zawsze. To właśnie taki utwór, o jakich wspomniałem wcześniej, niby prosty, a o bardzo wielkim nasyceniu emocjonalnym. Do artysty należy zaśpiewanie go jak najskromniej, aby wydobyć na plan pierwszy całą prawdę emocji w nim zawartą.

To prawda, od ośmiu lat jestem mieszkańcem gminy Szemud. Wraz z moją żoną podjęliśmy wtedy chyba jedną z najważniejszych decyzji naszego życia, decyzji o przeniesieniu się do Karczemek, której nie pożałowaliśmy ani przez sekundę. Środowisko naszej wsi, a szczególnie ich rdzenni mieszkańcy przyjęli nas z otwartym sercem, służąc wsparciem, pomocą, a dziś przyjaźnią. Ukoronowaniem naszej jedności z tą społecznością było zaproponowanie nam członkostwa w Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim, co wraz z żoną odbieramy w kategoriach szczególnego wyróżnienia i honoru. Wrastamy coraz bardziej w społeczność, tradycję, czując się Kaszubami, chociaż tak naprawdę genetycznie nimi nie jesteśmy.

 

TF: Jak Pan, wzięty artysta, pedagog, głównodowodzący uczelni muzycznej, łączy na co dzień te wszystkie działania z rolą męża i ojca? A jak Pan sobie radzi w czasie zarazy?

RM: Rodzina jest dla mnie tym środowiskiem, w którym mogę się zrelaksować, wypłakać, wyżalić się, pośmiać, wreszcie być z sobą. Wraz z moją ukochaną żoną tak staraliśmy się kształtować nasze relacje z córką, by była ona dla nas partnerem, byśmy mogli ją wspierać i pomagać. Oczywiście, jak przystało na artystyczne dusze prowadzimy i bardzo emocjonalne rozmowy, na wzór włoskich temperamentów. Ale zawsze możemy liczyć na siebie i na wsparcie.

Oczywiście czas kwarantanny to dla nas trudny czas. Nagle trzeba było wymyślić sposoby pracy na odległość, w oparciu o e-learning. Moja żona jest pracownikiem naukowym Uniwersytetu Gdańskiego, ja prowadzę zajęcia w Akademii Muzycznej, a moja córka kończy czwarty rok studiów. W czasie kwarantanny łącze internetowe nie raz odmawiało nam posłuszeństwa. Proszę sobie wyobrazić, że w naszym domu na dole żona prowadziła wykłady dla 80 studentów, na górze ja uczyłem śpiewu przez internet, a z boku córka pisała on line kolokwia. Było trudno. Ale nie uważamy tego czasu za stracony. Inna forma przekazu zmusiła studentów by w pełni zrozumieć znaczenie słowa studiować – kształcić się samemu, w oparciu o wskazówki wykładowcy. Pobudziło to wiele osób do szukania własnych dróg, co wyszło im na dobre. Ale to fakt, że nic nie zastąpi żywego kontaktu człowieka z człowiekiem.

 

TF: Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie, jako wiodąca instytucja kultury zajmująca się propagowaniem języka i kultury kaszubskiej wskazuje na rozwijającą się dynamicznie współpracę z uczelnią. W ostatnich latach, do najdłuższego kaszubskiego cyklu muzycznego W. Frankowskiej, trwających nieprzerwanie od roku 2002 Spotkań z muzyką Kaszub, doszły dwie kolejne inicjatywy, które sygnowali obaj Panowie prorektorzy: gorący orędownik, „współsprawca” tej współpracy, prof. Marek Rocławski oraz Pan, Panie Profesorze, niezmiennie życzliwy kulturze regionalnej. To dwie edycje Kursu Tańca Kaszubskiego oraz 21. koncertów cyklu Akademia w Pałacu. Akademicka biblioteka dysponuje aktualną ofertą muzyki kaszubskiej, w tym śpiewników i opracowań chóralnych wydanych przez muzeum. Prezentując swój program wyborczy członkom Rady Akademii, zadeklarował Pan kontynuację tej współpracy. Z uwagą wysłuchał Pan także sugestii dotyczącej włączenia do programu studiów organistów, chórmistrzów, rytmiczek i wokalistów... lektoratu języka kaszubskiego. Kaszubi mawiają: to szmakô za wicy! (chciało by się więcej). Co Pan na to, Panie Rektorze?

RM: O tym, że kaszubskość leży mi na sercu, a właściwie rozgrzewa je, chyba już nie będę zapewniać. Poprzednie pytania tego dowodzą. Oczywiście Akademia Muzyczna w Gdańsku jest instytucją pomorską, kształci naszą młodzież. Błędem byłoby takie prowadzenie uczelni, by odrywać ją od otaczających realiów. Jak najbardziej mogę zapewnić o chęci kultywowania współpracy nie tylko z Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej, ale i z wszystkimi instytucjami kultury regionu, a szczególnie z tymi, której na sercu leży jakość i siła kultury kaszubskiej. Ufam, że uda nam się z innymi instytucjami nawiązać współpracę na miarę tej, jaka łączy Akademię z Muzeum. Co do umieszczenia w planie studiów przedmiotów związanych z szeroko pojętą kulturą Kaszub, jak najbardziej jestem otwarty na tego rodzaju rozwiązania. Trzeba jedynie poprzedzić taką decyzję sprawdzeniem, na ile studenci będą zainteresowani uczestnictwem w tych zajęciach. Trzeba pamiętać, że nasza uczelnia kształci studentów pochodzących z całej Polski i jest to ponad połowa braci studenckiej. Jeśli tylko znajdzie się grupa zainteresowana, to oczywiście można otworzyć takie zajęcia fakultatywne.

 

TF: Czego Panu życzyć na tę kadencję pracy rektorskiej?

RM: Proszę o życzenia zdrowia, bo bez tego w niwecz pójdą nawet najbardziej ambitne plany. Zdrowia, spokoju, nieustannego poparcia środowiska akademickiego, tak, byśmy mogli rozwijać naszą uczelnię, a efektem tej pracy by byli nasi wybitni absolwenci.

 

[1] Profil Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki na Facebooku.

[2] Witosława Frankowska (red.) Muzyka Kaszub. Materiały encyklopedyczne, Gdańsk, Wejherowo 2005, s. 258.